wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 13

Hej !
Jeju kochani, przepraszam was ale przez cały czas nie miałam dostępu do komputera a notkę miałam gotową i nie dodałam, co robię dopiero teraz.
Dziękuje za wszystkie komentarze kochani, są naprawdę bardzo miłe :)

Co do opowiadania..nawet sobie chyba nie wyobrażacie jak ja zakończę to opowiadanie. Jestem pewna, że nikt nie pomyśli jak to się zakończy po mojemu hah. Koniec jest bliski i smuty. Tyle mogę zdradzic. No nic..zapraszam do czytania nowej notki !
--------------------------------------------------------------------------------
*Perspektywa Michaela*
 -Michael do cholery weź się w garśc chłopie!- Jake od jakiejś godziny błagał mnie abym wyszedł z pokoju. Ja jednak uparty jak zawsze nawet na to nie reagowałem, bo po co? Wolę zostac tutaj, porozmyślac.- westchnąłem
Dalej jej nie znalazłem, a ja pogrążam się coraz bardziej. Minął ponad miesiąc i nic, zero. Czuję jak powoli się staczam. Co noc nie śpię z nadzieją, że ktoś zadzwoni i powie, że wszystko z nią ok. Ale coraz bardziej w to wątpię. A co jak jej już nie ma na tym świecie? Nie chcę dopuszczac do siebie tej myśli, ale boję się..tak cholernie się o nią boję. Jest twarda- przyznam, ale krucha jak porcelanowa lalka po zderzeniu z podłogą. Nie chcę z nikim rozmawiac, nikt nie jest mi potrzebny, chcę by tylko ona wrócila, cała i zdrowa.
Czy proszę o tak wiele?

*Perspektywa Joy*
-Joy, kochana nic nie zjadłaś- Lucy stała w kuchni ze skrzyżowanymi rękami- jesteś chudziutka jak patyk a do tego nie jesz, przeginasz powoli! Ostatnio tak grzecznie wszystko wsunęłaś, a teraz?
-Co poradzę? nie chcę jeśc, zabierz to- odsunęłam talerz krzywiąc się
-Jesteś dziwna- zmarszczyła brwi- może tobie potrzeba lekarza? hm?
-Ty idź się zbadaj- mruknęłam ironicznie i wstałam- jeszcze coś? Będę się zbierac- odchrząknęłam
-A to niby dokąd? nie ma mowy mała, zostajesz bo jeszcze coś sobie zrobisz- wskazała na krzesło na którym ponownie usiadłam
-Teraz mnie stąd nie wypuścisz, prawda?- wywrociłam oczami patrząc na nią niechętnie
-Wyjęłaś mi to z ust- posłała mi uśmiech i zabrała się na robienie kawy
Pokręciłam głową rozglądając się. Moje życie nie ma sensu, przyznaje. Oszukuję się tak często, że gdyby za to płacili, mogłabym się spokojnie utrzymac.
Ciągle zadaje sobie to samo pytanie, za co? Racja, zrobiłam dużo błędów, ale żeby aż tak za to płacic? Uważam, że to wszystko nie ma znaczenia. Zwyczajnie mam pecha i tyle.
-Pójdę się chyba położyc, Lu- uśmiechnęłam się lekko w jej stronę- trochę źle się czuje, to wszystko
-Och, wporzadku- mruknęła niepewnie- moze zrobic ci herbaty?
-Nie, dziękuję dam radę- wzruszyłam ramionami a po chwili wyszłam z pomieszczenia i udałam się na górę.
Zamknęłam szybko drzwi i zsunęłam się po nich na ziemię. Słone łzy spływały w rządkach po moim policzku. Zrobię to. Teraz tak na poważnie, muszę. Mam dośc.
Zamknęłam się w łazience, od razu przeszukałam wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś ostrego, niestety na marne. Myśli, że chowając wszystko powstrzyma mnie? Zawszę znajdę jakiś sposób, jest taka śmieszna.
Wyjęłam z dolnej szatki apteczkę, wyciągnęłam z niej plastikowe pudełeczko. Odkręciłam kran otwierając. Wysypałam większośc małych tabletek na dłoń, patrzyłam na nie chwile. Teraz? Tak, Joy no dawaj. Nie daj się kolejny raz.
Jedna po drugiej lądowała w mojej buzi, połknęłam częśc popijając wodą. Lecz czując niedosyt wzięłam jeszcze więcej aż pudełeczko zrobiło się całkiem puste.
Zrobiło mi się już całkiem niedobrze i czarno przed oczami.
To koniec, nareszcie. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz